Wielomiesięczne oczekiwania na wizytę u specjalisty to już dla większości chorych standard, z którym nie da się walczyć. Wyjściem jest jedynie korzystanie z prywatnej opieki zdrowotnej, co oznacza jednak generowanie dodatkowych kosztów, które niekiedy – zwłaszcza przy wykonywaniu zestawu badań – mogą znacznie zubożyć domowy budżet. Problem widzą wszyscy, ale mało kto podejmuje realne starania, aby rozładować kolejki do lekarzy. A im dłuższy czas oczekiwania na poradę lekarską, tym większe zniechęcenie panuje wśród samych pacjentów.
Lekarze ostrzegają
Sytuacja jest dramatyczna zwłaszcza u specjalistów, których w Polsce brakuje – ekspertów pediatrycznych, geriatrycznych oraz chirurgów. To do nich kolejki są najdłuższe, a oczekiwanie na wizytę finansowaną z NFZ sięga w niektórych sytuacjach nawet… pięciu lat. Nieco lepiej jest u okulistów, gdzie trzeba czekać zaledwie trzy lata oraz u kardiologów i kardiochirurgów, gdzie wystarczy tylko rok. Tak drastycznie długie terminy sprawiają, że pacjenci mimo odczuwanych coraz silniejszych dolegliwości zaczynają rezygnować z leczenia. Część z nich nawet po dostaniu się na wizytę nie decyduje się na kolejną z obawy, że zwyczajnie do niej nie dotrwają. I choć z boku takie myślenie może wydawać się absurdalne, jest powszechne zwłaszcza w mniejszych miejscowościach. Lekarze biją więc na alarm i ostrzegają przed podobnymi przypadkami. Rezygnacja z leczenia w przypadku poważnej choroby lub tylko jej podejrzenia jest ogromnym ryzykiem i może skończyć się tragicznie.
Pacjenci są nieodpowiedzialni
Jednak wina tkwi nie tylko w systemie NFZ; częściowo odpowiedzialni za obecny stan rzeczy są sami pacjenci, którzy zapisują się na wizyty, a następnie na nie nie przychodzą i nie odwołują ich wcześniej. Oczywiście dotyczy to sytuacji, gdy pacjent wie przed wizytą, że się na nią nie uda i zamiast poinformować o tym recepcję danego ośrodka zdrowia, blokuje miejsce innej chorej osobie. W rezultacie coraz częstsze są widoki pustych korytarzy przed gabinetami i lekarza czekającego na zapisanych pacjentów, którzy się nie pojawili. Niestety nie pomaga również wdrażany przez ośrodki medyczne system podwójnej weryfikacji – pacjent po zapisaniu się na wizytę musi ją potwierdzić kilka dni przed planowanym terminem. Także i tutaj na jaw wychodzi nieodpowiedzialność ogromnej rzeszy ludzi, którzy mimo potwierdzenia, nie stawiają się na wizyty.
Przerażające liczby
Sami lekarze szacują, że tylko z powodu takiego zachowania nie odbywa się prawie jedna trzecia wszystkich wizyt. W skali roku jest to niekiedy nawet kilka tysięcy zablokowanych miejsc dla chorych, którzy chcieliby realnie skorzystać z medycznej pomocy. Bardzo podobnie jest w przypadku planowanych zabiegów i operacji. Niechlubne rekordy święci tu okulistyka, gdzie w niektórych szpitalach odwoływanych jest nawet do 50% zabiegów z powodu niestawiennictwa pacjenta.